gumisol123 |
Wysłany: Czw 23:02, 09 Lis 2006 Temat postu: BattleFiled 2142!!! |
|
Cześć 1
Szczerze powiem – na Battlefielda 2142 nie czekałem w ogóle. Po całkiem udanej (głównie dzięki patchom) dwójce nie potrafiłem wyobrazić sobie przeniesienia tej naprawdę niezłej serii w czasy konfliktu przyszłości. Już, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o umiejscowieniu nowej produkcji Digital w erze latających „potworów” i kroczących mechów ogarnęły mnie poważne obawy dotyczące klimatu gry. Obawy na szczęście nieuzasadnione, gdyż po kilku dniach spędzonych na wirtualnym polu bitwy, ze spokojem mogę stwierdzić, że Battlefield 2142 jest grą niezłą.
Przyczyna wybuchu wojny w nowym BFie jest w zasadzie prosta. Oto mamy do czynienia ze zlodowaceniem, które bezwzględnie pochłania kolejne rejony globu. Niemal wszystkie kontynenty występują w barwach zimy, co może i ma swój urok, niemniej pokrywa lodowa, skutecznie uniemożliwia ludzkości dostęp do wszelkich zasobów naturalnych, a tym samym zmusza do przeniesienia się w jeszcze jako tako dostępne rejony – np. do Afryki. Oczywiste jest, że w sytuacji, gdy pół planety zwala się w jedno miejsce, chcąc się tam na siłę osiedlić, dojdzie do czegoś, co zwane jest potocznie konfliktem. I tak mamy starcie dwu sił politycznych – znanej nam Unii Europejskiej w „lekko” zmodyfikowanym składzie państw oraz Koalicji Krajów Azjatyckich pod przewodnictwem Rosji. Obydwa ugrupowania stają do walki wyposażone w najnowsze (no, powiedzmy…) wymysły techniczne zbrojnych inżynierów.
Można by przypuszczać (choćby oglądając raz na jakiś czas Discovery), że w 2142 roku człowiek w charakterze narzędzia walki będzie już przeżytkiem. Mamy w końcu postępującą w niesamowitym tempie robotykę i należałoby spodziewać się, że za 136 lat wszelkie „zabawki” do zabijania będą raczej bezzałogowe. No i… nic bardziej mylnego. Najnowsza odsłona gry autorstwa Digital Illusions udowadnia, że maszyny maszynami, a człowiek jest jednak niezastąpiony. Podobnie jak w poprzednich częściach, tak i tu do wyboru jest kilka rodzajów naszego wirtualnego soldata. Możemy stać się zwiadowcą (typowy snajper, nie lubiący się pokazywać i likwidujący cele z pokaźnej odległości), szturmowcem (odpowiednik medyka z BF2), inżynierem (jeszcze lepiej niż poprzednio przystosowanym do walki) lub jednostką wsparcia zalewającą wroga gradem pocisków z futurystycznego rkm’a. Jak widać klas jest ogólnie mniej niż w poprzedniej części Battlefielda, ale - dzięki temu manewrowi - nie ma już sytuacji, gdy nie wiemy tak naprawdę, w kogo się w danym momencie wcielić. Wszystko stało się jasne i klarowne. Zmianie uległa również rola komendanta. Aktualny może więcej i lepiej, co nieraz w wielkim stopniu wpływa na przebieg rozgrywki.
Cześć 2
To, co jednak najwspanialsze i najmocniej przyciągające do gry, to system odblokowywania nowych przedmiotów. Owszem mieliśmy z tym już do czynienia w Battlefield 2, jednak poprzednio polegało to tylko na wyłapywaniu nowych broni. Teraz rzeczy pomocnych na placu boju mamy całe zatrzęsienie. Od nowych lunet czy specjalnych stabilizatorów przez mocniejsze granaty, wstrzykiwane stimy wpływające na szybkość czy wytrzymałość naszej postaci po mechanizmy pełnego kamuflażu, roboty wskazujące położenie wrogich jednostek czy tak jak wcześniej - potężne i jeszcze celniejsze bronie. Wszystko to zdobywamy, dzięki punktom otrzymywanym w trakcie rozgrywki. Po każdym awansie podświetla się opcja unlocków i co ważne – nic nie stoi na przeszkodzie, by będąc zwiadowcą, pozyskiwać wyposażenie dla szturmowca – pod tym względem panuje pełna dowolność. Mogłoby się wydawać, że początkujący gracz, zaczynający dopiero z BFem nie będzie miał szans przy wyjadaczach posiadających już pełny sprzęt, ale i tu program zaskakuje przedziwnym zbalansowaniem, bo ani razu w trakcie mego obcowania z tytułem nie zakląłem z powodu nieuczciwej walki. Oczywiście, pomijając nowe przedmioty, z upływem rozgrywki mamy także możliwość otrzymywania różnych odznak, baretek czy medali. Niektóre dostajemy po prostu za odbębnienie pewnej ilości godzin w konkretnej roli (np. strzelca na Titanie czy w czołgu), a inne wymagają od nas jakiegoś chwalebnego czynu, jak np. zdobycie 10 fragów z danej broni w czasie trwania rundy. Tak naprawdę, grając w BFa 2142, jesteśmy niemal ciągle nagradzani, co bez wątpienia bardzo motywuje, by pobyć na polu bitwy jeszcze chwilkę, jeszcze momencik. To się chwali.
Najnowszy Battlefield w żadnym stopniu nie ustępuje ilością dostępnych wozów poprzednim częściom. Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest zupełnie nowe cacko z arsenału broni śladowych. Mowa oczywiście o maszynie kroczącej - istnym AT-ST z Gwiezdnych Wojen. To cudo robi naprawdę niemałe wrażenie, szczególnie, kiedy przemieszcza się obok naszej twarzy, ostrzeliwując wrogi czołg. Co ciekawe, sama animacja ruchu jak i zastosowane sterowanie jest, mówiąc zupełnie szczerze – genialne. Początkowo obawiałem się, jak ta kwestia zostanie rozwiązana, gdy jednak pierwszy raz zasiadłem za sterami tego maszerującego potwora – nie chciałem z niego wychodzić. Jest to bez wątpienia najsilniejsza i najwytrzymalsza broń w grze i nikomu nie życzę stanąć z nią twarzą w twarz, będąc uzbrojonym jedynie w karabin snajperski. Pozostałe pojazdy nie różnią w większym stopniu od ich odpowiedników z BF2. Mamy czołgi, transportery, łaziki i bojowe statki odrzutowe. Co dziwne, samoloty występują tu tylko w jednym rodzaju – zwiadowczych, brak natomiast bojowych - jednakże łączące i jedno, i drugie „latadła” pionowego startu, bez żadnych zgrzytów zastępują zarówno samoloty, jak i śmigłowce. Nie ma więc specjalnie powodu, by się przyczepić. Tym bardziej, że wszystko jest nieźle zbalansowane, różnorodne i zapewniające dużą dawkę rozrywki. Świetnym rozwiązaniem dysponują niektóre transportery opancerzone mogące wystrzelić nas w czymś w rodzaju kapsuły na ogromną wysokość. Pomocne – zwłaszcza, że ową kapsułą można bez większych utrudnień manewrować.
Mapy również zostały w dużym stopniu podreperowane. Są obszerniejsze, bardziej urozmaicone i pozwalają na więcej swobody działania niż w ostatniej odsłonie programu. Niektóre wprawdzie wyglądają bardzo podobnie, ale przez zastosowanie ciekawego zróżnicowania terenu czy masy skrytek (puste kontenery), wieżyczek i budowli zmuszają do wypracowania jeszcze lepszej i bardziej skutecznej taktyki. Dzięki wspomnianemu już urządzeniu wystrzeliwującemu gracza na ogromną wysokość – snajper może czaić się dosłownie w każdym punkcie mapy, a nie tylko tam, gdzie jest drabinka. Świetna sprawa. Jedno tylko zastanawia – dlaczego architektura większości budowli nie zmieniła się niemal zupełnie przez ponad wiek? To prawdopodobnie pozostanie słodką tajemnicą twórców po wsze czasy.
Cześć 3
Powróćmy na chwilę do punktacji. Tu znów mała zmiana w stosunku do poprzedniczki. Teraz tak lubianych przez nas cyferek nie dostajemy już tylko za zabicie, asystę czy ściągniecie/przejęcie flagi. Już samo to, że gramy np. w drużynie procentuje dużą ilością punktów, ponieważ otrzymujemy je za każde działanie członka zespołu. To jeszcze bardziej motywuje do Team Playa, no, i zapewnia większą dawkę zabawy. Nie wspominając już o szybszym awansie, co – powiedzmy sobie szczerze – jest tu najważniejsze.
Zmianie uległa też forma towarzyszącej nam rozgrywki. Do dobrze znanego z poprzedniej części trybu „Conquest”, który polegał na przejmowaniu i zabezpieczaniu strategicznych celów na mapie, doszedł nowy i naprawdę nieźle wpasowany „Titan”. Grając w niego, widzimy nad sobą dwa potężne statki snujące się wolniutko po nieboskłonie. Tak, to właśnie owe Titany – istne krążowniki kosmiczne, służące zarazem za punkt respawnu i powietrzną bazę. Zadaniem obydwóch drużyn jest przejęcie wrogiego Titana i mówiąc krótko – posłanie go w diabły, wysadzając. Wszystko to wykonujemy kilkuetapowo. Na początku mamy powtórkę z trybu „Conquest” i musimy zająć poszczególne obiekty. Obiekty te, to nic innego jak silosy wystrzeliwujące potężne rakiety. Te nakierowane są na statek przeciwnego teamu. Dzięki takiemu ostrzałowi (oczywiście, im więcej rakiet należy do nas, tym lepiej) spada powłoka ochronna tegoż stateczku aż do jej ostatecznego zniknięcia. Wtedy wraz z resztą załogi robimy, mówiąc trywialnie, „wjazd” na Titana przeciwników i niszczymy jego rdzeń, co skutkuje pokaźnym wybuchem i wygraniem rundy. Szturmowanie świetnie bronionego Titana jest cholernie trudne, ale zarazem rajcujące – coś w stylu plaży Omaha tylko, że tu zamiast piasku i wody mamy stal i komputery, a zamiast niemieckich bunkrów obsadzonych przez załogi MG42 - ukrytych żołnierzy przyszłości z dostępem do najnowszego uzbrojenia świata.
O grafice, niestety, nie da się zbyt wiele napisać. Po pierwszym odpaleniu mamy dziwne wrażenie, że gramy w Battleffielda 2 z fabułą przeniesioną w czasie. Początkowo bardziej przypomina on wyśmienicie przygotowanego moda niż samodzielny produkt w dodatku będącym kolejną częścią. Jednak po tak krótkim okresie, jaki minął od ostatniej premiery, można było spodziewać się, że w kwestiach wizualnych nie nastąpią raczej jakieś znaczące zmiany. Muzyka natomiast pozostawia bardzo dobre wrażenie. Trochę mroczna, trochę industrialna, niekiedy mocniejsza. Ogólnie kawał dobrej roboty. Wprawdzie występuje tu w charakterze bardzo odległego tła (w menu) i w grze jej nie uświadczymy, ale mimo wszystko jest niezła.
Jedno nowemu Battlefieldowi trzeba przyznać – posiada ogromną grywalność. Bez wątpienia to zasługa mechanizmu odblokowywania nowych „narzędzi”, odznak, jak i ciekawych rozwiązań w stylu Titana. Równie ważnym aspektem jest położenie większego nacisku na grę drużynową, bowiem nawet po kilku godzinach ciągłej zabawy ma się ochotę do niej powrócić. Mimo średniej i „tekturowej” już grafiki czy niemal 60% wtórności, produkt ten mocarnie przykuwa do komputera. Jedynym poważnym problemem, na który możemy się natknąć są nie wytrzymujące przeciążeń główne serwery EA. Po prostu bywają dni, kiedy za żadne skarby nie uda nam się podłączyć do gry. Jest jednak nadzieja, że z biegiem czasu stan ten się uspokoi – wszyscy pamiętamy, co się działo z WoWem przez parę dni po premierze… Wypada też wspomnieć o bajerze o nazwie „Veteran”. Dzięki niemu, każdy, kto grał w Battlefielda 2 i zarejestruje się na stronie EA jako właśnie – weteran, posiądzie dostęp do różnorakich bonusów i sporej liczby punktów już na wstępie. EA spisało się nieźle, choć nie zapominajmy o zbliżającym się szybkimi krokami, Enemy Territory: Quake Wars – grze bardzo podobnej zarówno pod względem schematu, jak i klimatycznie. A tymczasem do zobaczenia w sieci.
Battlefield 2 w 2142 roku. Ta sama dawka grywalności, a do tego możliwość odblokowywania niezłego sprzętu.
7.6
Galeria zdjęć :
|
|